Mam takie wspomnienie: jest 2006 rok, jestem z mężem na Sycylii na tygodniowych wakacjach. Mieszkamy w małym rodzinnym hotelu „Ipanema” położonym na zboczach Taorminy, dwa kroki od Isola Bella przypomnianej ostatnio przez serial HBO „White Lotus”. Codziennie około siedemnastej pod hotel na swoich skuterach zjeżdżają kelnerzy. Usługują gościom przy kolacji, serwują wina i desery. Obsługa pierwsza klasa. Pewnego wieczoru szef kelnerów, Antonio, pyta jaki deser dziś wybieram. „Tiramisu!”, odpowiadam bez wahania. On zanurza wielką łychę w szklanym naczyniu i wali mi na talerz solidną porcję. Żadna tam piękna prezentacja – nie wygładził brzegów, nie oprószył kakao, nie przybrał listkiem mięty. Za to zaserwował mi autentyczność – to był hotel prowadzony przez rodzinę, więc przy tej porcji słodkości walniętej na talerz od serca, od razu poczułam się tej rodziny częścią. A tiramisu wyborne!
Tiramisu smakuje prawie każdemu, dlatego często podaję je moim gościom. Teraz robię go w wersji klasycznej, kiedyś à la Nigella Lawson – z dodatkiem Bailey’s Irish Cream (przepis znajdziecie tutaj: https://www.nigella.com/recipes/irish-cream-tiramisu). Deser najlepiej przygotować dzień przed imprezą – biszkopty muszą nasiąknąć kawą i połączyć się z kremem.
TIRAMISU – SKŁADNIKI
Z poniższej proporcji wychodzi duże szklane naczynie (Ikea) o wymiarach 25 x 35 cm (jak na zdjęciach). Naczynie ma idealny rozmiar i kształt, bo mieszczą się w nim dokładnie dwa rządki i dwie warstwy biszkoptów.
TIRAMISU – WYKONANIE
Zaczynam od zaparzenia kawy – musi przestygnąć.
Jajka dokładnie myję (by uniknąć zakażenia Salmonellą szoruję skorupki jajek ciepłą wodą z płynem do naczyń, a potem jeszcze sparzam je wrzątkiem).
Jajka ubijam z cukrem w mikserze przez około 5 minut. Po tym czasie na wolniejszych obrotach stopniowo dodaję serek mascarpone.
W naczyniu układam pierwszą warstwę biszkoptów – każdy z nich uprzednio moczę z obu stron w kawie. Wykładam na nie połowę kremu i posypuję kakao. Wykładam drugą warstwę, krem i znów posypuję kakao. Wstawiam deser na noc do lodówki. Podaję schłodzone.
Smacznego!