Pomysł na wyjazd na Peloponez podsunął mąż – akurat w kwietniu na zachodnim wybrzeżu półwyspu miały się odbyć po raz pierwszy zawody triathlonowe Ironman. Ostatni raz w Grecji byliśmy kilkanaście lat temu, więc ten wyjazd postanowiliśmy potraktować jako „przypomnienie sobie” tego kraju.
Peloponez nie jest tak popularny wśród turystów jak greckie wyspy, za to znajdują się tutaj najsłynniejsze zabytki archeologiczne Grecji: Olimpia (kolebka igrzysk olimpijskich), Sparta i Mykeny (jedne z najważniejszych starożytnych miast), Epidauros (teatr na czternaście tysięcy widzów z doskonałą akustyką) i inne ciekawe miejsca jak twierdza Metoni czy półwysep Mani z niezwykłymi wieżami. Oczywiście na początku planowałam, że zobaczymy wszystko. Niestety, okazało się, że każda z atrakcji znajduje się na innym krańcu Peloponezu i by je wszystkie odwiedzić przydałby się co najmniej tydzień, a najlepiej dwa. Nasz pobyt trwał tylko cztery dni (z czego cały jeden poświęcony był na zawody, a drugi na relaks przed zawodami), zdecydowaliśmy więc, że zredukujemy naszą ambitną trasę i zobaczymy tylko to, co da się zwiedzić po drodze.
KANAŁ KORYNCKI
Podczas naszej wyprawy przez Kanał Koryncki przejeżdżaliśmy dwukrotnie (jeśli chcecie się zatrzymać i zrobić pamiątkowe zdjęcie tej niezwykłej atrakcji należy wcześniej zjechać z autostrady na zwykłą drogę zjazdem numer 9 jadąc na Peloponez lub 10 wracając do Aten). Zwykła droga prowadzi do miejsca widokowego przy samym kanale, gdzie znajdują się parkingi, kafejki i stacja benzynowa (tylko nie wyobrażajcie sobie zbyt wiele – to „miejsce widokowe” to stara kładka o szerokości około jednego metra położona tuż przy ruchliwej drodze uczęszczanej przez tiry).
Kiedy zatrzymaliśmy się w owym miejscu w drodze z Aten na Peloponez okropnie lało i żeby zrobić zdjęcie kanału trzeba było… postać w kałuży. Za to w drodze powrotnej mieliśmy cudowne słońce, a na dodatek przez wąziutką szczelinę pomiędzy skałami przepływał akurat statek.
Kanał Koryncki ma około 6 kilometrów długości i oddziela półwysep od głównej części Grecji, czyniąc z niego właściwie wyspę. Dzięki przekopowi statki mogą zaoszczędzić ponad 200 mil morskich, które musiałyby „nadłożyć” płynąc wokół Peloponezu. Kanał wybudowano w 1863 roku i od tamtej pory statki nieco „urosły” – przesmyk stał się zbyt wąski dla nowoczesnych jednostek i używany jest głównie przez statki turystyczne. Wysokość ścian kanału od lustra wody do góry wynosi prawie 80 m, ale gdyby samo oglądanie kanału z mostku zawieszonego nad nim „na słowo honoru” nie robiło na turyście wystarczającego wrażenia można skorzystać z oferty firmy reklamującej się na budynku obok i skoczyć w dół na bungee („bungy” po grecku jak widać na załączonym obrazku).
NAFPLION
To miasteczko nas zauroczyło! Za czasów panowania Wenecjan nazywało się Napoli di Romania i było uważane za odpowiednik Neapolu. W przeszłości należało do Wenecjan i Turków, a w XIX wieku wróciło do Grecji. Dziś jest jednym z najelegantszych kurortów na Peloponezie.
Zaparkowaliśmy samochód i postanowiliśmy rozpocząć zwiedzanie od wypicia kawy. Rozsiedliśmy się przy stoliku kawiarenki na nadbrzeżu z widokiem na wysepkę z zamkiem Bourtzi (twierdza została wybudowana w 1473 przez Wenecjan w celu obrony przed Turkami). Zanim kelner zrealizował nasze zamówienie zaczęło kropić, a w końcu lać jak z cebra i utknęliśmy w kafejce na dobre… Dwie sałatki greckie i jedną godzinę później udaliśmy się w końcu na spacer po starówce. Turystów w kwietniu nie było tu wielu, za to przez miasteczko przewalały się hałaśliwe wycieczki szkolne. Na chwilę wyszło nawet słońce, a mokre chodniki pięknie się fotografowały…
Na wzgórzu nad miastem stoi forteca Palamidi. Ulice obsadzone są drzewkami pomarańczowymi. Pełno tu kawiarenek i stylowych sklepików oferujących turystom biżuterię i greckie pamiątki.
MYKENY
Starożytne Mykeny leżą na wzniesieniu, wokół rozpościerają się urzekające widoki na doliny, gaje oliwne i pasma górskie. Cytadela liczy sobie ponad trzy tysiące lat. Znaleziono tutaj złote maski i biżuterię – dzisiaj można je obejrzeć w Narodowym Muzeum Archeologicznym w Atenach.
COSTA NAVARINO
Costa Navarino to miejsce zawodów triathlonowych. Tu znajduje się najpiękniejsza plaża Peloponezu: Voidokilia. Najlepszy widok na piaszczysty księżyc schowany pomiędzy dwoma wzniesieniami jest oczywiście z lotu ptaka. My dotarliśmy tam pochmurnego popołudnia i musieliśmy bardzo wysilić wyobraźnię, by zobaczyć to, co wcześniej oglądaliśmy na zdjęciach.
Kilka kilometrów dalej rozciąga się długa, ładna plaża, to właśnie na niej w niedzielę miały się rozegrać zawody Ironman. W sobotę świeciło piękne słońce i zawodnicy, którzy przychodzili obejrzeć „wejście do wody”, chętnie zostawali na poleżakowanie wraz ze swoimi rodzinami. Niestety następnego ranka lał deszcz, a dwumetrowe fale waliły o brzeg. Niektórzy zawodnicy wahali się czy w ogóle wchodzić do takiej wody. Ja oczywiście jako nieoficjalny fotoreporter Ironman’a chciałam mieć wszystko uwiecznione na zdjęciach, co przypłaciłam zalaniem butów i spodni do kolan…
POGODA W KWIETNIU W GRECJI
W Atenach przywitał nas deszcz, padało przelotnie, gdy zwiedzaliśmy Nafplion, a w sobotę nagle wyszło słońce i kilka godzin spędziliśmy na plaży. Temperatura w czasie naszego pobytu wynosiła około 18-20 stopni, podobno w sezonie jest tu około pięćdziesięciu!
GRECJA PELOPONEZ – PODSUMOWANIE
Grecja jest piękna! Gdybym miała kiedyś okazję wrócić na półwysep pomyślałabym raczej o wycieczce objazdowej – w kurortach poza plażą nie ma nic ciekawego do zobaczenia.
I jeszcze ceny: w Grecji jest drogo (np. dwie kawy w byle jakim barze w Mykenach kosztowały 6 euro, we Włoszech płaci się połowę tego). Przejazd samochodem autostradą w rejon Kalamaty to wydatek rzędu 20 euro. Jeśli chcecie udać się na zachodnie wybrzeże Peloponezu rozważcie bezpośredni lot do Kalamaty.