W POSZUKIWANIU SŁOŃCA, CZYLI ANDALUZJA ZIMĄ
Pomysł na ten wyjazd podsunął Mąż i od razu się domyśliłam, że w tej „Hiszpanii zimą” musi chodzić o coś więcej niż tylko zwiedzanie i opalanie. Szybko się wydało, że chodzi także o pojeżdżenie na rowerze.
Reszta rodziny przystała na pomysł spędzenia ferii zimowych w Andaluzji z zaciekawieniem – nigdy nie byliśmy w tej części Hiszpanii, a słyszeliśmy, że warto. Rok wcześniej spędziliśmy ferie na Teneryfie i bardzo nam się to spodobało, bo poza słońcem pobyt w letnich kurortach zimą ma także inne zalety: mało turystów (mniejszy hałas i brak kolejek do atrakcji turystycznych), niższe ceny za mieszkanie, hotel i przelot (można upolować prawdziwe okazje), do tego temperatury są przyjazne zwiedzaniu (na południu Hiszpanii latem bywa 40 stopni). Ponadto zimą jest fajne światło do robienia zdjęć (to ważne dla mnie), no i oczywiście można pojeździć na rowerze – kluczowe dla Męża. Z powyższych powodów od jakiegoś czasu nie jeździmy już na gorące, głośne i drogie wakacje w szczycie sezonu (no chyba, że bilety lotnicze np. na Sardynię są właśnie oferowane w skandalicznie niskich cenach i człowiek po prostu musi).
Trzeba uczciwie napisać, że południowe wybrzeże Hiszpanii jest niesamowicie zabetonowane. Od plaży na kilka kilometrów w głąb lądu ciągną się hotele, sklepy, restauracje i apartamenty wybudowane w hurtowych ilościach dla przybyszy z północnej Europy, którzy masowo się tu osiedlają. Zabudowa nie zachwyca, za to w odległości 1-3 godzin od wybrzeża znajdziecie wiele wartych odwiedzenia miejsc.
ZAKWATEROWANIE
Zabudowa wybrzeża gęsta, więc można się spodziewać, że miejsc noclegowych też będzie tu sporo, i faktycznie okazało się, że poza sezonem można w Andaluzji pomieszkać po królewsku. Mąż wyszukał w dobrej cenie (porównywalnej z wynajmem mieszkania) apartament w Marriott’s Marbella Beach Resort. W styczniu ten hotel świecił pustkami. Na ogromnym obszarze (kilka budynków z basenami i pięknym ogrodem) zamieszkiwało nie więcej niż dwadzieścia osób. Było cichutko, żadnych kolejek do golfa, boiska piłkarskiego czy badmingtona i wszystkie leżaki na terenie hotelu, a także na plaży do niego przynależącej – nasze. Sam apartament był ogromny i bardzo wygodny, miał dwie bardzo przestronne podwójne sypialnie, dwie łazienki, pralkę i suszarkę, salon z rozkładaną sofą i jadalnią oraz świetnie wyposażoną kuchnię (co dla mnie niezmiernie ważne, bo zazwyczaj podczas takich pobytów gotuję). W cenie wynajmu jest codzienne sprzątanie apartamentu, wymiana ręczników, proszki do zmywarki itd.
ZAKUPY, NAJBLIŻSZA OKOLICA I SPACERY PO PLAŻY
Christine, pracownica hotelu i Niemka od wielu lat mieszkająca na hiszpańskim wybrzeżu, odwiedziła nas w naszym apartamencie następnego dnia po przyjeździe i opowiedziała o okolicy: co zobaczyć, które z restauracji są otwarte poza sezonem itd. Mąż zapytał ją, którymi drogami można się dostać rowerem do miejscowości Ronda (założył bowiem, że po drogach ekspresowych nie wolno poruszać się na kolarzówce). Christine wyjaśniła mu zasady korzystania z różnych typów hiszpańskich dróg, a także powtórzyła kilkukrotnie, że absolutnie nie da się stąd dojechać do Rondy na rowerze. „Za daleko i po górach. Absolutely impossible!”
Zaraz potem wybraliśmy się na spacer po okolicy, żeby zdobyć coś do jedzenia. W styczniu wszystkie sklepy w odległości „na nogach” są oczywiście pozamykane, więc jeśli nie jesteście zmotoryzowani, możecie umrzeć z głodu. Za to jeśli macie auto to oczywiście w bliższej lub dalszej odległości od autostrady znajdują się supermarkety i inne sklepy. Późnym popołudniem wybraliśmy się na długi spacer plażą, by podziwiać zachód słońca. Byliśmy sami, wszystkie leżaki nasze.
POGODA
Podczas dwutygodniowego pobytu zdarzył nam się jeden deszczowy dzień i bardzo wiele słonecznych. W styczniu w okolicach Marbelli zaliczyliśmy opalanie, jazdę na rowerze „na krótko”, a nasze żądne wrażeń dzieci wskoczyły nawet do lodowatego basenu zewnętrznego, przyprawiając o palpitację serca relaksujących się obok na leżakach niemieckich i angielskich emerytów.
Ranki były oczywiście chłodniejsze. Jadąc w te rejony w styczniu należy zabrać wiele wariantów ubraniowych: od bikini po czapkę i szalik. Nad morzem było chłodniej (np. na wycieczce w Kadyksie), a w głębi lądu (np. Sewilla) panowały przyjemne temperatury. Koniecznie należy zaopatrzyć się w okulary przeciwsłoneczne.
KADYKS
Kadyks jest położony na półwyspie oddzielającym zatokę od Oceanu Atlantyckiego i jest najstarszym miastem w Hiszpanii. Założony przez Fenicjan w 1100 r p. n. e. od zawsze był ośrodkiem handlowym, zarządzali nim Kartagińczycy, Rzymianie, Maurowie i władcy Kastylii, najeżdżali Anglicy i Holendrzy. Spacerując po mieście nie można pominąć katedry i targu Mercado Central de Cadiz.
Kadyks, panorama
Kadyks, katedra
SEWILLA
Bardzo żałuję, że na zwiedzanie Sewilli mieliśmy tylko kilka godzin. W czasach wielkich odkryć geograficznych miasto było znaczącym centrum handlu i „wrotami” do Nowego Świata. Zmierzając samochodem w stronę centrum mijaliśmy wspaniałe ogrody i okazałe budowle, ale czasu wystarczyło nam jedynie na zobaczenie katedry i przyległości oraz spacer nad rzekę Gwadalkiwir.
ALHAMBRA
To miejsce trzeba koniecznie zobaczyć! Warowny zespół pałacowy to była twierdza mauretańskich kalifów. Została wybudowana w trzynastym wieku na wzgórzu nieopodal Granady i robi niesamowite wrażenie. Na zwiedzanie kompleksu należy zarezerwować kilka godzin. Bilety najwygodniej kupić wcześniej przez internet. W styczniu były dostępne od ręki, ale planując wyjazd do Andaluzji w wysokim sezonie o rezerwacji należy pomyśleć kilka miesięcy wcześniej. Kupując bilety rezerwuje się konkretną godzinę wejścia do pałacu Nasrydów – jeśli nie stawimy się na miejscu w wyznaczonym czasie, bilet przepada! Z twierdzy Alcazaba rozciąga się wspaniały widok na ośnieżone szczyty Sierra Nevada i Granadę.
Widok z twierdzy Alcazaba na Sierra Nevada
Widok z twierdzy Alcazaba na Granadę
Alhambra, El Partal
Alhambra, Generalife
Alhambra, kompleks pałacowy Nasrydów
GRANADA
Spacerując po Granadzie obejrzeliśmy katedrę i najważniejsze zabytki, jednak największe wrażenie zrobiła na nas dzielnica arabska. Wąskie uliczki i mieniące się kolorami sklepiki z lampami, dywanami i oryginalnymi pamiątkami sprawiały wrażenie filmowej dekoracji.
GIBRALTAR
Gibraltar jest miejscem ciekawym ze względu na swój angielski charakter i położenie. Miasto jest zbudowane wokół skały, a wiodąca do niego droga prowadzi przez lotnisko (w sezonie tworzą się kilkukilometrowe kolejki do wjazdu do miasta, dlatego też niektórzy turyści pozostawiają samochód po hiszpańskiej stronie i „przychodzą” na Gibraltar na piechotę przez pas startowy dla samolotów). My byliśmy tam w styczniu, więc szybko i bez problemu wjechaliśmy do miasta.
Największą atrakcją tego miejsca jest wjazd kolejką na Wzgórze Gibraltarskie (Upper Rock). Kiedy dotarliśmy na parking przy wejściu na dolną stację okazało się, że wagoniki są akurat w konserwacji. Szczęśliwie dla nas przed budynkiem czekało kilku taksówkarzy, którzy oferowali wycieczkę na skałę. Pomysł okazał się trafiony, w drodze na górę zatrzymywaliśmy się w kilku miejscach, z których można było podziwiać inny kawałek Gibraltaru.
Ponadto na szczycie okazało się, że kierowca naszej taksówki jest także… treserem małp. Magoty gibraltarskie mieszkają na wzgórzu i czują się tu bardzo swobodnie (w odróżnieniu od strachliwych turystów jak ja). Trzeba być przygotowanym, że mogą wyrwać biednemu człowiekowi jedzenie lub aparat fotograficzny i może się to stać w ułamku sekundy. Na szczęście nasz kierowca dokładnie wiedział jak z nimi postępować: wysiadł z samochodu zaopatrzony w orzeszki, którymi zwabiał do siebie mniejsze małpy i parasol, którym stukał w asfalt, kiedy chciał odstraszyć większe osobniki. Wyjaśnił nam, że te większe potrafią tak ugryźć lub podrapać turystów, że konieczna jest wizyta w szpitalu. Dzięki jego umiejętnościom obcowania z tymi zwierzętami, moje dzieci dostąpiły przyjemności (?) bliskiego kontaktu z naturą.
Oglądając miasto z góry trzeba przyznać, że życie na Gibraltarze musi być wielce uciążliwe. Na malutkiej powierzchni stłoczonych jest mnóstwo domów, a w sezonie każdego dnia wjeżdża tu wielu turystów i kilkanaście tysięcy Hiszpanów, którzy znaleźli zatrudnienie w tutejszych biurach, hotelach i gastronomii. No i te temperatury: taksówkarz zdradził nam, że latem na szczycie panuje 40 stopni.
Na koniec wycieczki udaliśmy się na Europa Point, miejsca upamiętniającego katastrofę lotniczą w której zginął generał Sikorski. Nieopodal znajduje się latarnia morska, a stąd na hiszpańską stronę można wrócić objeżdżając skałę od drugiej strony. Znajdują się tu tylko domy mieszkalne, hotele i mała plaża.
TARIFA
Po wizycie na klaustrofobicznym Gibraltarze pojechaliśmy odetchnąć pełną piersią do miejscowości Tarifa, która leży przy kilkukilometrowej szerokiej plaży ze złotym piaskiem. Miejsce jest najdalej na południe wysuniętym miastem w Europie, od wybrzeży Afryki dzieli ją tylko 14 km. To raj dla amatorów sportów wodnych.
MARBELLA
Podobno mieszkają tu gwiazdy ekranu i inne znane osobowości, a w pobliskim Porto Puerto Banus cumują ich ekskluzywne jachty. Niestety, spacerując po starej dzielnicy Marbelli nie spotkaliśmy nikogo sławnego. Spędziliśmy za to miłe chwile na Placu Pomarańczy (Plaza de los Naranjos) popijając oczywiście sok z pomarańczy. Jest tu popiersie króla Juana Carlosa I, kamienna fontanna i kościół. Późnym wieczorem pomarańczowy plac zamienia się w wielką kawiarnię pod gołym niebem.
MIJAS
Mijas to jedno z licznych pueblos blancos, czyli białych wiosek południowej Hiszpanii. Największymi atrakcjami miejscowości są oczywiście białe zabudowania z niebieskimi doniczkami i kolorowymi kwiatami, ośle taksówki i wąskie uliczki. Z miasteczka rozciąga się widok na wybrzeże Costa del Sol.
MALAGA
Malaga to jedno z najstarszych miast w Europie, może się pochwalić wspaniałą architekturą: fantastyczne kamienice, fontanny, place, imponująca katedra. W Maladze urodzili się Pablo Picasso i Antonio Banderas 🙂 Pięknie oświetlony handlowy deptak Larios zwabia mieszkańców i turystów.
EL CAMINITO DEL REY
Wyprawa wyłącznie dla odważnych i żądnych wrażeń! Turyści pokonują trasę pomiędzy pionowymi ścianami stąpając po platformach zawieszonych kilkadziesiąt metrów nad dnem wąwozu. W głowie mi się kręci na samą myśl…
„Było bardzo fajnie i żałuj, że z nami nie pojechałaś” – powiedział Mąż po powrocie.
RONDA, na zakończenie wakacji
Ronda leży w głębi lądu, na wysokości 723 m. n. p. m. i wiedzie do niej malownicza, kręta droga. Najbardziej znana jest z Puente Nuevo, czyli nowego mostu – stary zawalił się odbierając życie 50 osobom. Most ma wysokość 98 m i łączy dwie części starego miasta – mauretańską i chrześcijańską. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się, by podziwiać widoczny w oddali Gibraltar.
ANDALUZJA ZIMĄ – podsumowanie
Moja lista „must see” w Andaluzji:
- Alhambra i Granada,
- Kadyks i Sewilla,
- Ronda, Mijas i plaża w Tarifie.
Polecam Andaluzję zimą! Jest spokojnie, taniej i mniej tłoczno niż w sezonie.
P.S. Christine, do twojej wiadomości: z Marbelli da się dojechać kolarzówką do Rondy i wrócić tego samego dnia. Mało tego: da się to zrobić miedzy śniadaniem a obiadem.