AUTORKA SIĘ NUDZI, CZYLI JAK NAPISAŁAM POWIEŚĆ DLA KOBIET "BABIE LATO"

babie-lato-monika

Ta powieść (jak wiele innych wybitnych dzieł ludzkości) powstała trochę przez przypadek 🙂

Skończyłam ostatnią część serii dla dzieci „Walenty i spółka. Kryminał dietetyczny” i czekałam na ilustracje do niej. Myśląc o nowym projekcie postanowiłam, że na próbę napiszę powieść obyczajową dla kobiet. Chciałam się przekonać czy potrafię.

babie-lato-na-piasku

PIES, DETEKTYW I SARDYNIA

Zadanie było takie: chciałam napisać książkę „wypoczynkową”, na dobranoc i na plażę, choć zależało mi, by była także o czymś ważnym. Chciałam opowiedzieć historię kobiet żyjących, jak ja, w dużym mieście. Kobiet, które na co dzień łączą kariery zawodowe z rolami żony i matki. Kobiet, które świadomie kierują własnym życiem, a w trudnych chwilach szukają oparcia w innych kobietach. I wreszcie kobiet, które obawiają się upływającego czasu, stąd tytuł „Babie lato”. Bo babie lato to nie tylko ciepły początek jesieni czy pajęcze nici. To także srebrne włosy, symbol dojrzewania. 

Pomysł na książkę przyszedł do mnie sam: jedna z przyjaciółek opowiedziała mi historyjkę o psie sikającym bezwstydnie na pomnik kogoś ważnego (dzięki, Dagmara!), druga o kobiecie, która wynajęła detektywa, by śledzić własnego męża i tyle właściwie wystarczyło, by zacząć budować historię. 

Wiedziałam już o czym ta książka będzie, musiałam jeszcze zdecydować gdzie się to wszystko wydarzy. Wybrałam dwa miejsca akcji: Warszawa i Sardynia. Sardynia, wyspa magiczna to miejsce, w którym zakochałam się bez pamięci. Wymyślając sceny rozgrywające się na sardyńskiej plaży czułam na twarzy promienie słońca, pomimo że za moim warszawskim oknem padał właśnie śnieg.

12 POTRAW JEST, ALE WIGILII NIE BĘDZIE

Powieść zaczęłam pisać na początku grudnia, a jednocześnie sprzątałam i gotowałam. Trzy tygodnie później na organizowanych przeze mnie święta miała zjawić się rodzina. Dzień przed Wigilią odebrałam telefon: z powodu nagłej anginy goście nie przyjadą. W pierwszej chwili zrobiło mi się smutno, ale cóż, bywa… I nagle mnie olśniło! Dom był wysprzątany, jedzenie gotowe, dzieci-nastolatki zajmowały się sobą i nie łaknęły zbyt częstego kontaktu z matką, więc miałam przed sobą co najmniej tydzień wolnego i żadnych obowiązków! Mogłam oddać się wyłącznie tworzeniu! Zamknęłam się w pokoju jak w więziennej celi i do Sylwestra napisałam połowę „Babiego lata”.

Druga połowa książki powstawała przez kolejne miesiące pomiędzy spotkaniami autorskimi i innymi obowiązkami związanymi z prowadzeniem mojego małego wydawnictwa. Ale pewnego czerwcowego dnia mogłam już z dumą oświadczyć: skończyłam! I mogłam moje dziecko w końcu komuś pokazać.

babie-lato-chusta
Autorka prezentuje książkę Babie lato

KSIĄŻKA DLA KOBIET ALBO O KOBIETACH DLA MĘŻCZYZN

Pierwszą czytelniczką powieści dla kobiet został Mąż. Sobotniego poranka rozłożył się wygodnie na leżaku w ogródku i popijając kawę za kawą pochłaniał kolejne strony. W tym czasie ja przez okno analizowałam każdy grymas na jego twarzy. Kiedy skończył, wydał werdykt: książka fajna, „strasznie wciąga” i jest „filmowa”. Super! Jeśli facetowi, który na co dzień czyta zupełnie inne rzeczy się podobało, to jest nadzieja, że i kobietom będzie. W końcu tę historię pisałam z myślą o nich.

Kilka dni później wysłałam mój rękopis do oceny kilku przyjaciółkom, których zdanie w wielu kwestiach życiowych zawsze sobie ceniłam. Korzystając z okazji chciałabym im wszystkim podziękować za to, że poświeciły czas na lekturę mojej książki, a potem podzieliły się ze mną swoimi wrażeniami. Jedna z nich czytała ją na komputerze w godzinach pracy („Monia, wydawaj to szybko i pisz następną”), druga zarwała noc („Wróciliśmy z imprezy, mąż poszedł spać, a ja z latarką pod kołdrą musiałam zobaczyć jak to się skończy”), a trzecia cierpliwie mi tłumaczyła, jak wygląda procedura rozwodowa (szczęśliwie nie mam w tej materii żadnych własnych doświadczeń).

Później dostałam pozytywne recenzje „Babiego lata” także od facetów. Może zupełnie niechcący wyszła mi książka o kobietach dla mężczyzn?

babie-lato-molo
babie-lato-koszyk

DWIE PROPOZYCJE I ŻADNEJ NIE WEZMĘ

Zachęcona pozytywnymi recenzjami oddałam książkę w ręce doświadczonej redaktorki Leny, która po pierwszym czytaniu zasugerowała, że powinnam wydać ją w większym wydawnictwie. Takim, którego specjalizacją jest literatura kobieca, które ma lepszy marketing i dystrybucję. Wysłałyśmy ofertę do kilku z nich i w przeciągu dwóch tygodni otrzymałam dwie propozycje współpracy (od obu wydawnictw umowy na trzy książki, tę i dwie kolejne). Prawda, że bardzo przyjemnie? Jak na powieść napisaną na próbę to całkiem przyzwoity wynik 🙂

W końcu po przeanalizowaniu warunków współpracy nie zdecydowałam się na żadną z propozycji i postanowiłam wydać książkę sama (o powodach mojej decyzji napiszę kiedyś w oddzielnym poście).

Tekst „Babiego lata” redagowała Lena i jej koleżanki (z całego serca polecam firmę Słowne Babki, która zajmuje się pisaniem i redakcją tekstów). Całość „składał” i szykował do druku przesympatyczny pan Marek. Na okładkę zamiast zdjęcia wymarzyłam sobie grafikę. O jej zaprojektowanie poprosiłam Małgosię Banaś-Domińską, autorkę ilustracji do mojej serii „Walenty i spółka”. Chciałam, żeby moją powieść nie tylko dobrze się czytało, ale żeby także przyciągała wzrok. Żeby kojarzyła się z latem i poza refleksją przyniosła moim czytelni(cz)kom jak najwięcej radości. Zapraszam do lektury!

10 komentarzy

Książka zakupiona i przeczytana w jeden wieczór.. potwierdzam wciąga i jako znajoma autorki licze na autograf Na wakacje, z lampka wina idealna gratulacje Monika

Książka jest cudownie kobieca, porusza wiele ważkich spraw i życiowych doświadczeń. ludzkich losów i tego jaki mamy wpływ na swoje życie. Prawdziwe babie lato i jego ulotność. A okładka to prawdziwe dzieło sztuki, patrzysz na nią i przenosisz się w myślach do ciepłych mórz i plaż. Polecam każdej kobiecie! na nudę, na smutki, na dobry czas! A Szanowną Autorkę upraszam o kolejne części.
ps. Absolutnie ani przez moment w czasie lektury nie czuje się, że książka została napisana w tak krótkim czasie 🙂

Prawdziwie kobieca literatura do pochłonięcia w jeden wieczór. Główna bohaterka jest taką kobietą, jaką chciałybyśmy być – atrakcyjną, inteligentną, spełnioną zawodowo i mądrą życiowo. Czarny charakter w postaci „pana męża” jest wybitnie niesympatyczny i żywimy do niego wyłącznie niechęć. Pojawia się też niejednoznaczna drugoplanowa, (ale bardzo ważna) – interesująca postać kobieca. Intryga rozwija się płynnie i z dużą dozą prawdopodobieństwa. A wszystko kończy się happy endem. Czy można chcieć czegoś więcej?
Powieść dobrze się czyta, także dzięki znakomitemu przygotowaniu edytorskiemu – dobrej czcionce, światłu na stronie i przyjaznemu dla oczu kolorowi papieru.
Myślę, że „Babie lato” ma szansę być hitem na miarę „Nigdy w życiu!”, czego z serca życzę Autorce.
Z serdecznymi pozdrowieniami 🙂

Dziękuję za miłe słowa. Po takiej recenzji wzrasta mój zapał do pisania kolejnych powieści.

Pani Moniko… przeczytałam książkę niemal jednym ciągiem, co w moim przypadku jest wyczynem! To moja pierwsza „babska książka” od niemal roku.
Świetnie się ją czyta, rozmyśla co dalej i sięga niechcący ręką pomiędzy jednym obowiązkiem domowym, a drugim…no bo kurczę, zdradza czy nie? Spotka Tomka czy nie spotka? I co z Dianą? Muszę to wiedzieć…NA-TYCH-MIAST!!! :))))
Ehhh…a potem przychodzi koniec książki i…poczytałabym jeszcze.
Grzecznie więc poczekam na kolejne Pani książki 🙂
I gratuluję!

Pani Edyto, bardzo dziękuję za tak miłą recenzję! W planach mam kontynuację „Babiego lata” tymczasem jeśli czyta Pani ebooki to w serwisie Legimi można zakupić moją drugą powieść pt. „Idealna para”. Pozdrawiam serdecznie, Monika

witam, muszę powiedzieć: brawo, brawo, brawo!
dawno nie czytałam tak ciekawej książki „kobiecej”, cokolwiek to znaczy. Sama pani wspomina, że pierwszym czytelnikiem był pani mąż, a więc słowo „kobieca” jest umowne.
najciekawsze i najoryginalniejsze jest przedstawienie Diany, która nie jest stereotypową „złodziejką cudzych mężów”.
To obraz wielu kobiet, które uważają, że są w życiu ważniejsze sprawy niż rodziną i odkładają pewne sprawy na później.
Nie krytykuję jej i nie oceniam, po prostu dokonujemy wyborów nie zawsze wiedząc, jakie będą konsekwencje. Jeszcze raz gratuluję!

(chociaż chciałabym napisać o wiele więcej)
Małgorzata

Pani Małgorzato, pięknie dziękuję za miłe słowa na temat postaci Diany i mojej prozy 🙂 Ja też nie za bardzo lubię określenie „książki kobiece”, zwłaszcza, że poza mężem moje książki „dla kobiet” czyta też kolega męża (pan radca prawny) i czasem dzwoni do mnie z pytaniem, kiedy coś nowego będzie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *