JAK ZACZĘŁAM (MANIAKALNIE) ROBIĆ NA DRUTACH
robienie-na-drutach-blog

Odkąd sięgam pamięcią moją wielką pasją było robienie na drutach. Potrafię też szydełkować, haftować i szyć na maszynie. Wiem, że dzisiaj te umiejętności wydają się staromodne i zupełnie do życia niekonieczne (ubrań się nie naprawia tylko wyrzuca i kupuje nowe), ale w czasach kiedy dorastałam wiele dziewczyn „robiło” sobie ciuchy, bo po prostu niczego fajnego nie można było dostać w sklepach. W wielkich garach na maleńkich kuchenkach mieszkań w blokach farbowałyśmy pieluchy tetrowe (doprowadzając tym do szału nasze matki), szyłyśmy spódnice i bluzki, robiłyśmy swetry i biżuterię. Ja „wyprodukowałam” sobie kiedyś nawet espadryle (plecionka plus płótno żeglarskie) – wszak o tym, co jest modne donosiły nam kolejne numery „Filipinki” oraz gazetki z wzorami i wykrojami, które przedrukowywały zdjęcia z zachodnich czasopism. A my chciałyśmy wyglądać dokładnie jak te zachodnie dziewczyny.

BABCIA ZOSIA
Ale wracajmy do drutów. O tym, że są tylko dwa rodzaje oczek (prawe i lewe) dowiedziałam się od babci Zosi. Pokazała mi jak nabierać nitkę na druty, żeby zacząć robótkę i wyjaśniła „jak ona robi te lewe, żeby wychodziły równiutko” (ten perfekcjonizm mam chyba po niej). Podarowała mi pierwszy komplet drutów i jakąś wełnę na start i zaczęłam eksperymentować. Szybko odkryłam, że prawe oczko od lewej strony jest lewym i na odwrót, i że wszystkie wzory składają się wyłącznie z oczek prawych i lewych (dlatego uważam, że robienie na drutach jest trochę jak programowanie komputerowe). Nie wiem ile mogłam mieć lat, kiedy zaczynałam moją przygodę z dzianiną (może dwanaście?), w każdym razie pod koniec podstawówki zrobiłam sobie pierwszy sweter, a w liceum dziergałam już regularnie.

dzianina-na-plazy
czapka-rekawiczki-komin

SEKSMISJA I WEŁNA
Kiedy miałam piętnaście lat pojechałam na wycieczkę do NRD. Mieszkaliśmy w jakimś ośrodku wakacyjnym, a jedną z atrakcji było zwiedzanie Magdeburga. Co pamiętam z tamtego wyjazdu? Tylko dwie rzeczy. Pierwsza to plakaty z filmem „Seksmisja” Juliusza Machulskiego wiszące w witrynach niemieckich kin (ależ byłam dumna, że polski film wyświetlają na Zachodzie!), a druga to wizyta w sklepie z wełną (w Polsce nie było wtedy nic, a w NRD od towaru uginały się półki). Po długiej wewnętrznej walce stoczonej pośród wielobarwnych motków (tyrania wyboru) kupiłam białą, różową i turkusową włóczkę (ich resztki mam do dzisiaj), a w drodze powrotnej fantazjowałam, czego to ja sobie z nich nie zrobię!

DRUTUJE I PRUJE
Kiedy swetry z niemieckiej włóczki zostały już wydziergane, zabrałam się do ich… prucia. Tak, tak! Przecież nie chodziło wcale o zrobienie i noszenie, tylko o robienie ciągle na nowo. Interesował mnie proces twórczy, czyli etap od pomysłu w głowie do gotowego wyrobu, a już samo jego noszenie mniej (chociaż może to błąd, bo podobno „mężczyźni wolą kobiety, które noszą obcisłe sweterki od tych, które je robią”). Surowca wtedy nie było, więc przerabiało się stare swetry na nowe. Moje młodsze siostry doniosły nawet kiedyś jednemu z moich narzeczonych, że „Monika ciągle drutuje i pruje”, a powiedzonko weszło do zbioru rodzinnych anegdotek.

ZAPŁACIŁAM, TO MOJE!
Moja mama miała już dość tego prucia i pewnego dnia oświadczyła, że kupuje ode mnie biały sweter w turkusowe kwiaty, który właśnie zamierzałam przerobić na coś nowego. „Teraz jest mój i nie możesz go spruć” – powiedziała, więc musiałam rozejrzeć się za nowym źródłem surowca do produkcji. Koleżanka poinformowała mnie, że jej ojciec dostał w pracy jakieś talony i jeśli dołożę do tego bony za makulaturę mogę kupić sobie wełnę w sklepie dla wojskowych. Wyobrażacie sobie takie ceregiele dzisiaj? Wtedy jednak byłam tak uszczęśliwiona tymi talonami, że natychmiast po nocy pojechałam autobusem na drugi koniec miasta po tę wełnę. Pamiętam do dzisiaj, że była granatowa. Granatowa jak tamta noc…

PIERWSZE AUDIOBOOKI
W latach dziewięćdziesiątych audiobooków jeszcze nie wymyślono, ale były już ich prototypy: książki czytane na głos dla osób niedowidzących nagrane na kasetach magnetofonowych – cała klasyka dostępna w osiedlowej bibliotece. Byłam stałą i wdzięczną czytelniczką-słuchaczką. W liceum wszystkie lektury przeczytałam (odsłuchałam) machając w tym czasie na drutach. Teraz też nie słucham książek i nie oglądam filmów „bezczynnie” – muszę mieć ręce zajęte jakąś robótką. Klasyfikuję nawet filmy według stopnia trudności – „drutowy” to raczej prosta historia, można spokojnie robić w czasie jej oglądania nawet najbardziej wymagające wzory, a „niedrutowy” to na przykład „Incepcja” – odpadłam po pierwszych scenach, bo zamiast wpatrywać się w ekran raz po raz zerkałam na druty i szybko pogubiłam się w fabule.

dzianina-1
zielony-komin-dzianina-2

CO TO ZNACZY MANIAKALNIE ROBIĆ NA DRUTACH?
To znaczy kończyć jedną robótkę i zaraz zaczynać kolejną, albo robić kilka projektów naraz. Dziergać, oglądając telewizję, podczas rozmowy telefonicznej z teściową, w czasie jazdy samochodem na wakacje (do samolotu z drutami niestety nie wpuszczają). Kiedyś nawet zdarzyło mi się robić na drutach na obozie pływackim – pijąc kawę przed porannym treningiem „rozbudzałam się”, machając drutami. „Rozgrzewam ramiona” – wyjaśniłam Mężowi wpatrującemu się we mnie z uśmieszkiem.
Nie dziergałam jeszcze tylko w miejscu publicznym, ale myślę, że to tylko kwestia czasu. Uzależnienie „drutowe” objawia się także tym, że potrafię godzinami oglądać projekty dzianin w internecie (inspiracja) i przebywać nieskończoną ilość czasu w sklepie z wełną (Mąż ma tak w rowerowym).

ZABOBONY
Z robieniem na drutach są związane pewne tradycje czy wierzenia np. kobiety z północy dziergając swetry dla swoich mężczyzn zawsze wplatały we wzór swój włos, na szczęście. Ja nie jestem przesądna (nie wypada mi, bo urodziłam się trzynastego w piątek :)), ale mam jeden przesąd związany z robieniem na drutach. W przeszłości, kiedy wręczałam sweter własnej roboty swojemu aktualnemu chłopakowi, nasz związek zaraz potem się rozpadał (odkochiwałam się). To właśnie z tej przyczyny do tej pory nie zrobiłam ani jednego swetra Mężowi. Czapkę czy szalik, owszem tak, niejeden, ale swetra nie. Kupiłam co prawda wełnę (bo się dopytywał), ale jakoś mnie do tego projektu nie ciągnie.

szary-komplet
mietowy-komplet

CO SIĘ OPŁACA
Robienie na drutach w dzisiejszych czasach kompletnie się nie opłaca. Koszt prawdziwej wełny i koszt robocizny sprawiają, że własnoręcznie stworzona dzianina wychodzi drogo. Stephanie Pearl-McPhee (pisarka i knitterka jak ja!) powiedziała, że „Sto lat temu kupowanie tego, co można było zrobić samemu było postrzegane jako marnotrawstwo. Teraz jako marnotrawstwo postrzega się robienie czegoś, co można kupić. Nie jestem pewna czy to krok w dobrym kierunku”. Cóż, zgadzam się z jej słowami, widocznie jestem dziewczyną ze starych czasów.

BABCIA JÓZIA
Na początku napisałam, że babcia Zosia nauczyła mnie robić na drutach (a także szyć) i zawsze to ją kojarzyłam z różnymi umiejętnościami rękodzielniczymi. Kilka lat temu kiedy byłam z wizytą u mojej drugiej babci Józi okazało się, że jest ona autorką wełnianych chust robionych na szydełku. „Nauczyłam się w sanatorium od jednej pani, pokażę ci, to bardzo proste” (wcześniej swoimi umiejętnościami babcia się nie chwaliła). Pożyczyłam od niej wtedy jedną z chust „na wzór”. Tak jej powiedziałam, ale tak naprawdę chciałam mieć coś, co należało do niej. Babcie zmarły w przeciągu ostatnich lat, obydwie dożyły prawie setki. Cieszę się, że mam coś po nich i nie chodzi tylko o chustę babci Józi i druty babci Zosi. Mam po nich umiejętności i pasję, i już dzisiaj doskonale wiem, co będę robiła zbliżając się do swoich setnych urodzin.

7 komentarzy

Ojej, ale sentymentalnie się zrobiło 🙂 czyta się super a zdjęcia są przepiękne!! Brawo!

No właśnie, taka sentymentalna się robię na starość 🙂 Dziękuję za komplement na temat zdjęć!

Witaj. A wiesz, że ja mam podobnie z tymi męskimi swetrami??? Co prawda nie od razu po wręczeniu te związki się rozpadały, jeden nawet przetrwał burzliwych 12 lat, ale jednak…Mnie na drutach nauczyła również babcia Zosia 🙂 Chociaż, jak się po wielu latach okazało, pokazała m iona metodę prowadzenia nitki anglosaską i do tej pory tak robię, chociaz w wielu przypadkach muszę adaptować wzór. Ale cóż, przyzwyczajenie naszą drugą naturą. Piszę w sprawie Filipinek. Bo, uwagą, również w nich znajdowałam wykroje 😀 To było nieco ponad 20 lat temu, kiedy byłam studentką. Do niedawna nadal miałam plik wykrojów, niestety kiedy 2 lata temu rozstawałam sie z moim facetem i z domu z wieloma zakamarkami trzeba się było przeprowadzić do małego mieszkania, uznałam, ze musze pozbyć się części rzeczy i pozbyłam się tego. Teraz oczywiście nie mogę sobie tego darowac. I tu moje pytanie: czy wśród twojej kolekcji jest moze numer z wykrojem sweterka w kolorze mietowym, z warkoczmai i guzkami? Tytuł to był chyba właśni emietowy sweterek. A inny wykrój którego szaleni eżałuję to sukienka końca wieku. (to były numery z końcówki lat 90-tych) Czarna, ażurowa. Czy byłaby szansa, ze przesłałabyśmi te dwa wykorje? Byłabym wdzięczna.

Hej, Edyta, dzięki za komentarz dotyczący związków swetrowo-sercowych 🙂 Zdecydowanie coś jest na rzeczy… Co do wykrojów to niestety nie mam starych numerów Filipinek (mam tylko wycięte z magazynu zdjęcia kilku swetrów i przepisy kulinarne wklejone do zeszytu). Teraz też żałuję, że nie zostawiłam sobie całych gazet. Ale mam pewien pomysł dla Ciebie: podobno archiwalne numery Filipinki można zobaczyć na miejscu w Bibliotece Narodowej i w dużych bibliotekach w innych miastach. Musisz wejść do katalogu online i sprawdzić, gdzie są i kiedy można je oglądać. Sama miałabym ochotę wybrać sie w taką podróż sentymentalną… Powodzenia z szukaniem i mam nadzieję, że odezwiesz się, jak uda Ci się znaleźć wymarzone wykroje. Pozdrawiam, Monika

Oooo, to jest myśl! Tak zrobię! I oczywiście dam znać 🙂 Pozdrawiam. PS. Oczywiście namieszałam! Babcia nauczyła mnie robienia metodą wschodnią, Akurat wcześniej czytała mo angielskiej i tak wpisałam tutaj.

O! A ja nawet nie znam różnic w metodach dziergania… Nie potrafię nawet powiedzieć, którą metodą sama dziergam, muszę to zgłębić 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *